środa, 14 marca 2012

Szósty.

Zayn.

Mijał ostatni weekend tego miesiące, ostatnie dwa dni kiedy będę mógł zobaczyć Ronnie i znowu o niej zapomnieć. Mimo że nie spędziliśmy ze sobą dużo czasu to jakoś ją polubiłem, polubiłem ją dość bardzo możliwe że to sentyment, ale po jednym dni można od razu kogoś nazywać sentymentem nie jestem pewny. Czułam że jest bliska mojemu sercu i czułem się przy niej tak wspaniale, jak przy nikim innym, w końcu co dobre to się szybko kończy i nadszedł czas na nas wyjazd nie długo i zostawienie Ronnie znowu, czułem się z tym źle bo ostatnio sami stwierdziliśmy że kontakt na odległość nam się nie długo pewnie by  znudził.
Wpadłem na dość genialny pomysł, chłopcy po parli mnie w nim stu procentowo w końcu taki plan od dawna nam się należał.
*
-Możemy?. Wypowiedziałem siedząc naprzeciwko naszego Menagera
-Tylko miesiąc, obiecujecie?
-Tak tylko miesiąc. Pisknął Niall. Nie chciałem aby żaden z nich się odzywał z tej sprawie, a w szczególności Niall zawsze się obawiałem jak coś powie przy ludziach , czy to będzie dość dopuszczalne.
- Tylko miesiąc, przecież możemy,nie mieliśmy i tak nic w planach więc czemu nie, wyjedziemy gdzieś albo zostaniemy tutaj w Londynie, przyjedzie Daniella i Eleonor będzie ciekawie. Zaproponował Liam, patrząc przy tym na Louisa który tylko pokiwał głową.
-No dobrze postaram się przedłużyć wam dom- pokiwał przecząco głową, wiedziałem że nie spodoba mu się ten pomysł ale cóż czasami idzie coś po nie naszej myśli. A my od dawna potrzebowaliśmy tego odpoczynku, byłem szczęśliwy, przed chwilą dramatyzowałem że nigdy więcej nie zobaczę Ronnie, byłem wniebowzięty bardzo tą decyzją.
-Więc Veronica to dla Ciebie? Spytał Niall idąc za mną do mojego pokoju.
-Koleżanka?
-Czyli co mogę ją poderwać. Zaczął się cieszyć jak jakieś dziecko.
-Nie waż się nawet. Rzuciłem w niego poduszką, może to tylko koleżanka ale nie chciałem aby jakiś z chłopaków zaczął się do nie dobierać chyba byłem zazdrosny, chyba na pewno.
-A jednak, co Ty na to abyśmy zabrali ją na jakiś wyjazd? Zaproponował, a ja tylko ucałowałem go w te blond farbowane włosy i szybko wyszedłem z domu. Niall czasami był genialny, chociaż i tak nie zmiennie o nim zdania że jest najmłodszym duchem z nasz wszystkich. Postanowiłem wyruszyć do szpitala gdzie znajdowała się teraz Ronnie.
*
Wbiegłem szybko po schodach na piętro gdzie znajdował się pokój Domenico i skierowałam się do niego. Zapukałem kilka razy, ale nie potrzebnie bo i tak już samowolnie tam weszłam. Odwróciła się, a ja jak zawsze poczułem dziwny nacisk w żołądku na sam widok od razu było mi lepiej.
-Cześć. Wypowiedziała do mnie, stając.
-Mam dla Ciebie dobre wieści chyba dobre. Uśmiechnąłem się jak zawsze najmilej jak potrafię aby tylko odwzajemniła mi swój uśmiech. Pomachałem przy okazji do Domenico który nie był za bardzo zainteresowany moją osobą oglądał jakiś komiks jeżeli oczy mnie nie mylą.
-Słucham jaką?
-Zostajemy tutaj jeszcze miesiąc, z wolnym. Uścisnąłem ją z tego powodu ku mojemu zdziwieniu ona go odwzajemniła i staliśmy przez dłuższy czas.
-Ale jest jeszcze jedna propozycja, czy wyjedziesz ze mną i chłopakami. Spytałem przerywając cisze. Popatrzyła nerwowo na Domenico i pokręciła przecząco głową, zrobiło mi się jej żal z tego powodu, wiedziałem że  z Domenico jest ciężko ale chciałem ją od tej myśli oderwać.
-Jedź. Krzyknął nagle jej brat.
-Ale…
-Nie mogę, przecież wiesz. Odwróciła się do niego
-Masz jechać, rozkazuje Ci, Mama mnie poprze. Zagrażał się że zaraz do niej zadzwoni
-Przestań. Wypowiedziała –przejdziemy się?
Wyszedłem tylko z sali, a ona za mną ruszyła zatrzymałem się tylko na chwilkę aby złapać ją za rękę, chwyciła ją jeszcze mocniej. Zawsze to robiła, jakby bała się że ją zaraz puszcze ale nigdy bym jej nie puścił.
*
Usiedliśmy na brzegu jeziorka w tym samym miejscu kiedy widzieliśmy się po raz trzeci.
-Nie wiem czy to dobry pomysł abym z Tobą gdzie kol wiek wyjeżdżała. Zaczęła, bawiąc się przy tym nerwowo palcami.
-Dlaczego?
-Domenico to jest jedyny powód, to po prostu lęk że jak wyjadę ominie mnie coś. I tak nagle to zaproponowałeś jestem w szoku po prostu.
-Przecież mu nic się nie stanie, wyjedziesz ze mną odpocząć nie wiem dlaczego ale martwię się o Ciebie i myślę że robisz dobrą mine do złej gry, chce abyś odpoczęła. Wytłumaczyłem się nagłym wyjazdem objąłem ją ramieniem.
-Dziękuje.
-Nie musisz za nic dziękować, wyjedź ze mną chce dla Ciebie dobrze.
*
Staliśmy przed wejściem do szpitala, ona musiała wracać do brata ja musiałem wracać do chłopaków. Patrzyłem na jej piegowatą twarz, miała racje codziennie coraz więcej jej piegów wychodzi dzisiaj bym ich nawet nie dał rady obliczyć było ich dużo, na twarzy w ogóle na całym ciele. Kiedy ją widziałem pierwszy raz były one wręcz ledwo widocznie ale piegi dodawały jej urody.
-Odezwę się i powiem co na ten temat myślę, pewnie wrócę teraz do Sali i dostane dobrą pretensje od Domenico. Zaśmiała się.
-I dobrze należy Ci się. Uśmiechnąłem się i gwałtownie pocałowałem.
Leciutko musnąłem jej usta tak jak ostatnio, potem przyciągnąłem się do nie bliżej ponieważ nie stawiała oporu. Byłem zadowolony z siebie ponieważ od dawna mnie do tego ciągnęło, aby poczuć jej smak.
-Nie tutaj, proszę. Odepchnęła mnie lekko, zmarszczyłem ze zdziwienia lekko brwi.
-Jeszcze ktoś mi będzie zazdrościł, a nie lubie tego. Zaśmiała się nagle, przytuliła się do mnie a ja objąłem ją jeszcze mocniej, obawiając się że tym razem ona będzie chciała mi uciec.
Ucałowała mnie w policzek i odeszła.
Byłem bardzo szczęśliwy, chyba najbardziej na świecie. Cieszyłem się bardziej niż naszym pierwszym koncertem niż czym kol wiek wszystko się we mnie gotowało że nawet dostałem wypieków, ale takich wypieków że sam na sobie je czułem. To było dość dziwne uczucie ponieważ pierwszy raz w życiu coś takiego czułem nie umiałem nazwać co to było, ale czułem się wspaniale.
Zrozumiałem że chce aby właśnie Ona była przy mnie, na zawsze na prawdę chce ją na zawsze. Nie wiem co potoczy los jeśli nie ciałem to wspomnieniem.

czwartek, 8 marca 2012

Piąty.


Leżałam od kilku godzin w łóżku czekając aż w końcu zasnę, nigdy nie przychodził mi trudem sen zawsze nie miałam jakiś problemów z bezsennością, ale od kilku dni pojawia się to u mnie często że nie mogę po prostu spać i się wyspać, chodzę późno spać i wstaje bardzo wcześniej licze sobie tylko kilka godzin snu, tak mało że kto by to usłyszał by się nade mną załamał. Było dobrze po 3 w nocy kiedy usłyszałam dźwięk swojego telefonu, złapał go z mojej szafki nocnej i przyłożyłam do ucha.
-Czemu jeszcze nie śpisz, chyba że Cie obudziłem za co bardzo przepraszam. Powiedział Zayn gdy tylko odebrałam od niego połączenie, uśmiechnęłam się i nie wiedziałam co powiedzieć ale musiałam coś wydukać aby nie myślał że przy okazji zasnęłam.
-Nie obudziłeś mnie spokojnie, ale dzwonienie dobrze o trzeciej w nocy nie jest za bardzo mądre.
-To się nigdy nie powtórzy, po prostu chciałem z Tobą porozmawiać i miałem przeczucie że nie śpisz jednak moje przeczucia co do Ciebie się nie mylą. Tłumaczył się, położyłam się na brzuchu aby było mi wygodniej z nim rozmawiać i słuchać jego głos.
-Coś poważnego się stało że do mnie dzwonisz?
Zaczął opowiadać mi znowu że jutro zaczyna się weekend i mieliśmy wybrać się na planowaną rozrywkę do Wesołego Miasteczka, wypytywał mnie czy na pewno idę ponieważ będzie mu smutno jeżeli nie przyjdę i chce spędzić ze mną czas ponieważ dawno mnie nie widział, a dla niego tydzień to dużo. Kiedy tak mówił i mówi ł robiło mi się ciepło na sercu, a mój brzuch nerwowo pobolewał niczym stado motyli by mi tam latało to było więcej niż motylki.
-Czyli mogę jutro po Ciebie wpaść tak pod wieczór. Zasugerował że pod dom w którym mieszkam, zastanowiłam się czy lepiej z tym nie ryzykować, ale po długiej ciszy w końcu dałam sobie świadomość że nic mi się nie stanie, podałam mu mój adres.
-Dziękuje, a teraz idź spać panienko bo jutro czeka Cie bardzo, ale to bardzo ciekawy dzień, Dobranoc. Pożegnał się ze mną, odwróciłam się na bok przytuliłam się do poduszki i momentalnie zasnęłam, Zayn powinien od tego czasu codziennie wieczorem do mnie dzwonić dobrze mi to robi, widać taka rozmowa z nim.
*
Dochodziła właśnie godzina dwudziesta pierwsza, szykowałam się właśnie do wyjścia na planowany dzień od kilku dni, postanowiłam założyć sukienkę ale po chwili zrozumiałam że to nie będzie dobry pomysł jeżeli będą mieli jakieś dziwne akcje z różnymi sprzętami w Wesołym miasteczku. Skończyłam właśnie robić sobie leciutki makijaż i postanowiłam zadzwonić do mojego towarzysza na dzisiejszy wieczór.
-Za ile będziesz?
-Hm, w zasadzie to my już jesteśmy pod Twoim domem jeżeli dobrze trafiliśmy. Zaśmiał się, wybiegłam z mojego pokoiku na korytarzyk z którego mogłam zobaczyć ulicę, przy podjeździe stał samochód Harrego, przy którym stał oparty Zayn o czarne drzwi.
Wzięłam malutką torebkę, na potrzebne rzeczy i wyszłam szybko z domu.
-Nareszcie. Pocałował mnie w policzek i otworzył mi drzwi, pierwszy raz mnie pocałował na przywitanie miał takie miękkie usta, ale chyba wariuje ponieważ z wieloma osobami tak się witałam tym razem poczułam jak to robi, było to jakoś dziwnie ważne, mimo że to głupi całus.
Przywitałam się z chłopakami.
-Jadąc z nami w takie miejsce, nie myśl że wyjdziesz bez żadnego szwanku. Zaśmiał się głupio Niall, zaczęłam znowu bać się ich obecności, szczególnie trójki, Nialla, Harrego i Louisa bo przy Zayna i Liamie czułam się taka spokojne i miałam przeczucie że mogłabym przy nich wszystko, tak swobodnie, a przy tamtymi trio był jedynie lęk czy przeżyje następne sekundy. Wiem że znam resztę tylko dobry tydzień ale już miałam świadomość co i jaki jest, oczywiście wszystko mogło mnie mylić, ale na pierwszy rzut oka robią takie wrażenie.
*
Zaparkowaliśmy dalej niż myśleliśmy więc przez Harrego musieliśmy iść kawałek, mnie oczywiście to nie przeszkadzało bo lubiłam spacerować nocami do tego przy takim oświetleniu jakie jest tam, ale oczywiście innym to przeszkadzało i mieli do niego pretensje. Podeszłam do Harrego odciągnęłam go dalej i szliśmy jako pierwsi aby nie słyszeć reszty marudzenia.
-Oni zawsze tak nie lubią chodzić nigdzie?. Spytałam gdyż on się nie odzywał przez długą chwile.
-Niestety ale tak, nie wiem co im szkodzi przejście kilku metrów, jest ładnie tutaj.
-Ja to wiem, ale tamtym marudą to chyba trudno cokolwiek wytłumaczył. Zaśmiałam się i po chwili doszliśmy do wejścia na Wesołe Miasteczko, czekaliśmy krótką chwile na tamtych wędrowiczów i prześlijmy przez bramę wchodząc na całogodzinną zabawe.
*
-Patrz jaki ładny miś. Zatrzymałam Zayna przy loterii, gdzie zauważyłam ładnego wielkiego pluszaka w kolorystyce tygrysa.
-Wygram go dla Ciebie Veronico. Podeszliśmy do pana którego było stoisko, Zayn wykupił piłeczki i zaczął grać. Kibicowałam mu bardzo spontanicznie, może nie darłam się tak jak powinnam ale było dość ciekawie spodobało mi się to co robiłam , przy ostatnim rzucie strącił wszystkie, a pan podał mu pluszaka.
-Proszę. Uśmiechnął się do mnie trzymając w jednym ręku swoją nagrodę. Uścisnęłam go mocno, byłam mu wdzięczna za to, zawsze chciałam dostać taką zabawke ale gdy tylko z kimś szłam w to miejsce nikomu się nie udawało, a tutaj nagle jemu jedynemu dało się stracić wszystko bez żadnego problemu. Pocałowałam go w policzek w ramach podziękowań i odebrałam mu z rąk mojego pluszaka.
Zayn podał mi rękę, którą złapałam i szliśmy szukać reszty naszej załogi.
-Bardzo mi się dzisiaj tutaj podało, powtórzymy kiedyś ten wypad. Uśmiechnęłam się w jego stroną z prośbą w oczach, aby kiedyś znowu mnie tu zabrał.
-Myślę że nie tylko to powtórzymy. Złapał mnie mocniej za rękę i rozglądał się bardzo uważnie przy stoiskach z zjedzeniem aby zauważyć gdzieś Nialla.
-Tam jest. Krzyknęłam i pokazałam palcem na zajadającego się kebabem blondyna.
Zayn zaśmiał się dość długo, przy czym mnie zaraził i staliśmy teraz przed w jego twarz.
-Żołądek Cie nie kręci przez to wszystko co tutaj przeżyliśmy? Spytałam gdy usiadłam naprzeciwko niego patrząc jak zajada się.
-To jeszcze nie koniec, jak zjem i idziemy dalej to wszystko powtarzać, powtarzać i jeszcze raz powtarzać.
-Niall porzygasz się, a nie będziesz powtarzać, powtarzamy to wszystko już z dobre kilka razy, gdzie oni są? Zaczął zastanawiać się Zayn
-Powtarzają powtarzają i jeszcze raz powtarzają. Powiedział i zapchał się wielkim gryzem kebabu.
*
Siedzieliśmy w samochodzie wracając właśnie z rozrywki do domu, oprócz Harrego i Liama każdy był po piwie, najbardziej Niall i Louis, Zayna  poprosiłam aby nie pił dużo bo nie chce aby przyjechał pod dom w takim stanie, jeszcze zobaczą go ludzie dokładnie tylko moja ciotka, ale na moje szczęście sąsiedzi też mogą wszystko zauważyć i zakaża mi się z nim kontaktować, nie wiedziałam szczerze co by zrobili ale nie chciałam ryzykować Zayn bez problemu się zgodził mówiąc że i tak miał na zamiarze wypić jedno piwo.
*
-Dojechaliśmy. Harry zatrzymał się w tym samym miejscu co kilka godzin temu.
-Odprowadze Cie. Wyszedł i otworzył mi drzwiczki, wyszłam i szliśmy właśnie pod drzwi.
-Za tydzień wylatujecie już?
-Niestety, ale mamy z chłopakami pewien plan ale jeszcze nie wiadomo czy da się go rade zorganizować. Złapał mnie za rękę.
-Jaki plan?
-A nie ważne dowiesz się pewnie w swoim czasie. Uśmiechnął się łobuzersko, a ja puściłam mu tylko sójkę w bok.
-Będę już szła, późno już i zmęczona jestem. Zaczęłam zamykać powoli oczy bez kontrolowania kiedy nie zorientowałam się że Zayn zgarbił się do mojego wzrostu i czułam jego oddech na moich ustach, a potem jego usta. Musnął mnie delikatnie tylko, wyprostował się, uśmiechnął i poszedł do samochodu patrzyłam jak jego sylwetka zanika po czym sama weszłam do domu.
Chyba powinnam w końcu założyć ten notes i zapisywać każdy ulubiony dzień mojego życia, od całego Lipca całe weekendy były moim ulubionym czasem. Ale tylko jeszcze ostatni tydzień i znowu będę musiała o nim zapomnieć, pewnie daleki kontakt nam nie wyjdzie on będzie musiał pracować a ja będę chodziła znowu do Domenico i zamartwiała się nim przeżywając następne dni , aż w końcu zacznie się rok szkolny. Miałam ochotę się pomodlić do Boga prosząc aby Zayn został jeszcze, aby został u boku mnie jeszcze na bardzo długo, bardzo bym chciała ale nie wierze w modlitwę do Boga i spełnianie się darów więc mogłam mieć tylko jedynie nadzieje na lepsze jutro i na lepszy nie określony czas.

*
Przepraszam że przez długi czas nie dodawałam, ale szkoła mnie wykańcza osoby podchodzące do egzaminu powinny doskonale wiedzieć co teraz przechodzę ;)

poniedziałek, 27 lutego 2012

Czwarty.


Mijał następny tydzień wakacji, kontaktowałam się w tym krótki czasie z Zaynem prawie codziennie nawet kilka razy do mnie dzwonił, ponieważ chciał usłyszeć mój głos było to bardzo ciekawe zawsze mówił że gdy tylko go słyszy od razu mu lepiej i przemija mu trema, mówiłam do niego tyle ile chciał bo chciałam aby czuł się pewnie i bez problemowo skoro mogłam pomóc,  chciałam po prostu chciałam. Chodziłam do Domenico o wyznaczonych godzinach, robiliśmy różne ciekawe rzeczy bawiłam się znowu jak małe dziecko, brakowało mi tego, tych chwil gdy nic innego się nie interesowała oprócz zabawy i tak właśnie się czułam.
Zayn chciał abym poznała resztę ich grupy zgodziłam się ponieważ sam Domenico wypychał mnie do znajomych ale nigdy nie miałam ochoty, a tutaj nagle bez namysłu się zgadzam po prostu chce jakoś jego zobaczyć i zrobić tak aby mój brat nie myślał że jest ciężarem bo przecież nie był, nie mogłam nawet tak pomyśleć że jest, po prostu jestem z nim ponieważ go kocham.
*
Poprosiłam chłopaka aby podjechał po mnie pod szpital, nie chciałam aby zobaczył gdzie mieszkam, jeszcze by ktoś to wykorzystał, mam z nim same czarne scenariusze ponieważ nie przepadam za show biznesem.
-Mogę tak iść? Spytałam Domenico przeglądając się ostatni raz w szpitalnym lustrze które  było w jego sali.
-Oczywiście, wyglądasz ładnie jak zawsze więc nie mam pojęcia czym się martwisz.
-Tym że chce jakoś wyglądać na ludzi, jadę tam poznać inne osoby więc musze zrobić pierwsze dobre wrażenie. Uśmiechnęłam się do niego, ucałowałam w czoło i zeszłam na dół. Zayn czekał tam na mnie już z kilka minut ale musiałam powypytywać mojego brata czy rzeczywiście mogę tam iść i czy wyglądam.
Zobaczyłam Zayna stojącego przed wejściem do szpitala, a za nim czarny Land Rover za pewnie był to jego samochód.
-Cześć. Rzuciłam mu, a on tylko się uśmiechnął.
Zaprowadził mnie do samochodu i otworzył drzwi, w samochodzie był już kierowca. Chłopak siedział z tyłu miał burze loków która o dziwo opadała mu na twarz niż powinny stać na jego głowie. Zayn otworzył drzwi z drugiej strony i usiadł koło mnie.
-Harry przywitaj się. Złapał go za ramie i odwrócił w naszą stronę. Harry miał słuchawki w uszach i tylko dziwnie popatrzył się na niego, a potem jego uwaga zwróciła się na mnie, wyjął z ucha rzecz do przetwarzania muzyki i położył cały sprzęt obok na fotelu pasażera.
-Cześć piegusie. Zachichotał dość głośno i podał mi dłoń.
-Cześć jeden wielki loku. Uścisnęłam jego dłoń i sama zaczęłam lekko chichotać.
-Jesteś bezczelny serio, to jest Veronica, Veronico a to jest bezczel. Pokazał na nas, a Harry zmierzył go tylko wzrokiem.
-Jestem Harry młoda damo.
-Wiem. Puściłam jego rękę i ruszyliśmy do ich posiadłości. Zaczęłam jakoś się denerwować, nerwy złapały mój brzuch i zaczął mnie lekko pobolewać. Tylko do czasy gdy Harry nie puścił radia i nie zaczął śpiewać, oraz śmiesznie wymachiwać rękami, Zayn tylko krzyczał na niego aby trzymał swoje ręce na tym kółko abyśmy przeżyli chociaż drogę do domu. Uświadomili mi że każdy z nich taki jest więc przestałam jakoś się zamartwiać, lecz zaczęłam się bać ponieważ nie mam pewności co oni mogą mi zrobić.
*
-Cześć jestem Louis. Otworzył nam drzwi robiąc przy tym dziwną pozę, na drzwiach jakby miał zaraz zjechać na nich w dół.
-Ej chodzicie tutaj, Zayn przyprowadził dziewczynę do domu. Krzyknął rozbawiony Harry, po czym zaraz zebrała się reszta gromady tej wspaniałej rodziny.
-A więc to jest… Przedstawił mi wszystkich po kolei Zayn, nie musiał byli teraz bardzo dobrze rozpoznawalni więc bardzo dobrze wiedziałam jak który ma na imie.
-A to jest Veronica, ale nie lubi jak ktoś mówi na nią Ronnie więc wiecie co chłopaki można. Zaprezentował mnie łaskawie Harry i wiedziałam co mnie teraz czeka przez jego przemówienie.
-O nie nie nie mówcie Ronnie błagam was o tym.
-Ale nikt nie ma takiego zamiaru mówić Ronnie no przestań. Powiedział do mnie rozszczerzony Louis który wygrzebał się z tych drzwi wejściowych.
Weszliśmy wszyscy do salonu, był ogromny a zarazem bardzo ładnie zaprojektowany najbardziej zaciekawił mnie ich kominek przy którym się rozmarzyłam że też mogłabym mieć taki, siadać przy nim wieczorami i ogrzewać się jak jest mi zimno.
-I to wszystko wasze? Rozglądałam się na wszystko uważnie, na niektóre rzeczy patrzyłam po dwa razy ponieważ były wspaniałe.
-Nie to nie nasze, wynajmujemy to wszystko. Powiedział i podszedł do mnie Niall trzymając teraz w ręku białą kaczkę.
-Nie pokazuj jej tego, oddaj mi ją zabierze mi ją tak samo jak zabierze mi Zayna. Zaczął krzyczeć histerycznie Louis i wyrwał z rąk Nialla białe sztuczne zwierze. Przecież nie chciałam Zayna nikomu zabierać, a z tego co mi było wiadomo to chyba Harry jest jego pupilkiem.
Poszliśmy do kuchni, chłopcy zaproponowali mi  ich własną mieszankę z owoców, byłam ciekawe smaku więc chętnie o nią poprosiłam.
Zasiadłam na wysokim krześle i patrzyłam z ciekawością jak każdy z nich dodaje coś do miksera.
-Cześć. Przysiadł przy mnie jakiś chłopak, gdy się odwróciłam zobaczyłam Liama który się do mnie uśmiecha tak myślałam że kogoś tu brakuje, ale Liam był najgrzeczniejszy z nich wszystkich więc ich krzyki by i tak go zagłuszyły.
-Jestem Liam, a Ty jesteś?
-Veronica.
-Mów ale nie mów do niej Ronnie. Wtrącił się Harry, czy on musi chcieć robić mi z życia piekło zapowiadało się na bardzo wielkie oczywiście.
-No to Veronico co Cie tu do nas sprowadza?
-Zayn chciał abym was poznała, a ja się z miłą chęcią zgodziłam a teraz czekam aż Twoi koledzy zrobią mi do picia coś.
-Będziesz szczęśliwa jak to przeżyjesz. Zaśmiał się głupkowato i zamrugał słodkawo do chłopaków którzy wyglądali na oburzonych.
Kiedy chłopcy robili ten koktajl, mną zajmował się Liam opowiadał mi że nie długo przyleci jego dziewczyna. Byłam zdumiona jak o niej opowiadał tyle szczęścia z niego tryskało z każdym wypowiedzianym słowem o niej, nie potrafiłam mu przerwać mimo że to było już monotonne czułam jakie szczęście od niego bije, miło było na to patrzeć.
*
Po posiedzeniu z chłopakami uznałam że są naprawdę świetni, zazdroszczę im znajomych ze znali ich wcześniej każdego z osoba są na prawde niesamowici i ta ich energia którą zarażają innych ludzi po prostu coś wspaniałego.
-Nie masz prawo jazd, prawda? .Zapytałam Zayna siadając na schodek werandy, obok niego.
-Nie nie mam, ale nie martw się zaraz poproszę Harrego i odwiezie Cie do domu.
-Nie o to mi chodziło, ale jeżeli mógłby mnie odwieść to bardzo chętnie.
-Czy pozwolisz abym ja też mógł jechać? Popatrzył na mnie z prośbą w oczach.
-Nie ma problemu.
-Pod szpital czy pod dom?
-Pod szpital, dalej sobie sama dam rade. Zaczęłam patrzeć na prosto, nie chciałam aby mnie zapytał dlaczego tak chce, jeżeli bym na niego popatrzyła całą prawda wyszła by ze mnie, ma coś w swoim spojrzeniu że nie da się przed nim niczego ukryć.
*
-Macie coś tutaj ciekawego w tym Londynie?. Zapytał Harry gdy byliśmy w połowie drogi do szpitala.
-Mamy tutaj Wesołe miasteczko, jest na prawdę świetne.
-To oznacza że idziesz z nami w następny weekend na nie, co nie Harry. Roześmiał się Zayn, Harry puścił tylko do niego oczko i dalej się nie odzywał nic, a nic, nawet nie włączył muzyki aby pośpiewać.
Od teraz będę miała chyba każdy weekend zajęty przez z nich, mam taką nadzieje ponieważ chciałabym zapominać o Domenico i jego problemie, a oni mi w tym bardzo pomagają, jestem wdzięczna  tej ich swojej sympatii.
Podwieźli mnie pod szpital, pożegnałam się z nimi i wyszłam po chwili czarny samochód odjechał.
Popatrzyłam na swój zegarek było dobre po dziesiątej w nocy nie miałam już po co iść do mojego brata ponieważ dawno spał, a raczej miałam takie przeczucie.
*
Leżałam już w łóżku i rozmyślałam nad dzisiejszym dniem, śmiejąc się do siebie samej ponieważ mogę uznać go do najlepszych i gdy bym posiadała jakiś notes z kalendarzem w którym zapisywałabym najlepsze dni w moim życiu dzisiejszy by do nich należał.
Odebrałam sms od Zayna który dziękował mi za dzisiejszy dzień i życzył dobrej nocy do tego dodał że chłopcy byli mną zachwycenie, ucieszyło mnie to ponieważ ja sama byłam nimi i to nawet pewnie bardziej niż oni mną.

piątek, 17 lutego 2012

Trzeci.

Veronica

Nigdy w życiu nie spodziewałabym się że spotkam go jeszcze raz i do tego w tym samym miejscu co kilka lat temu, z podobnym  problemem tylko na innej osobie, tak jakby on przynosił mi pecha przy którym było mi bardzo dobrze. Nasze spotkanie sam na sam było bardzo interesujące zapomniałam o całym bożym świecie, do tego nie myślałam o moim bracie co powinno być moim zdaniem karalne dla samej siebie.
Zmierzałam właśnie do Domenico o godzinie  trzynastej zawsze jeździłam do niego i siedziałam do dobrej siedemnastej tylko w wakacje które teraz były, w roku szkolnym nie miałam kiedy do niego jeździć oprócz w weekendów czułam że się wtedy oddalamy od siebie, a przecież teraz powinnam liczyć każdą chwile spędzoną z nim każdą chwile powinnam cenić z każdym człowiekiem bo jest najważniejsza.
Idąc do niego wpadłam na genialny pomysł, aby kupić mu truskawki zawsze je uwielbiał, a odtąd kiedy jest chory i siedzi tylko w szpitalu od dawna ich nie jadł, lubiłam mu sprawiać miłe niespodzianki i oglądać jego uśmiech. Był bardzo dojrzały jak na dziesięć lat i wiedział co mu jest, wiedział też że wszystko odziedziczył po naszym tacie. Jego zdrowie które nie jest takie wspaniałe jak moje moim zdaniem mam wielkie szczęście ale czasami chciałabym być na miejscu mojego brata ponieważ jest jeszcze za młody na takie cierpienie i nie zwiedzanie świata, nie wyjeżdżam nigdzie w wakacje moje postanowienie było że jeżeli mój brat musi siedzieć w Londynie ja będę siedziała z nim tu nawet jeśli będę gniła z nudów, to nie było ważne, ważniejszy był on.
*
-Kupiłam Ci truskawki smyku mały. Weszłam do jego sali, usiadłam  obok niego na łóżku szpitalnym i wsypałam truskawki do jakieś miseczki którą wzięłam od pielęgniarek jak tylko je umyłam.
-A czy ja mogę je jeść?
-Przecież nie masz nic z żołądkiem wiec kilka truskawek Ci nie zaszkodzi.
-Kilka? Popatrzył na siatkę na dole w którym było jeszcze trochę, może za bardzo przesadziłam ale kiedyś zjadał taką porcje od razu i nawet nic mu nie było.
-Nie udawaj że nie dasz rady w kilka minut tego wciągnąć.
-Masz bitą śmietanę, lub polewę czekoladową?
-Aż tak bardzo to nie zaszalałam, chciałam też coś dla siebie kupić. Otóż nie mogłam jeść tego owocu z moim bratem ponieważ  źle by się to dla mnie skończyło, kupiłam sobie coś o niebo lepszego coś co nazywa się malina moim zdaniem najlepszy owoc jaki wyrósł na świecie.
-Łap. Zarzuciłam mu jedną truskawkę której nie złapał. Spróbowałam jeszcze z kilkoma do póki cały się nie pobrudził od ich miękkości strasznie się rozpadały, lub ma po prostu twardą twarz.
-Teraz ja!. Rzucił do mnie jedną maliną którą złapałam ręką i wsadziłam sobie do budzi.
Podałam mu miskę swoich owoców i zaczęliśmy konsumować już własnymi siłami.
-Kiedy mama mnie odwiedzi? Nasza mama nie mieszkała z nami w Londynie, zamieszkaliśmy u mojej mamy siostry najpierw miał tam mieszkać tylko Domenico czasami, gdy by wychodził ze szpitala ale zaprotestowałam i chciałam abym ja też z nim pojechała, nie mogłam przegapić takie okazji do tego lubiłam spędzać czas z moim bratem i za bardzo bym tęskniła za nim, tak jak nasza mama pewnie tęskni za nami z  Lancaster.
-Pewnie jak będzie miała mniej pracy to przyjedzie, obiecuje Ci to. Nasza mama musiała zostać w naszym rodzinnym mieście z powodu z swojej pracy za którą musiała opłacać leki i zabiegi Domenico i inne finansowe sprawy.
-Za dużo obiecujesz, a nie zawsze to wychodzi.
-Daj spokój, staram się jak mogę. Popatrzyłam zło wrogo.
-Mogę? Odwróciłam się, w drzwiach stał Zayn dziwiły mnie jego odwiedzimy bez jakiej kol wiek zapowiedzi, czy przyszedł do mnie czy do mojego brata.
-Cześć Zayn. Rzucił Domenico.
-Co Ty tu robisz? Spytałam lekko zdziwiona i szokowana.
-Mnie też Ciebie miło widzieć Veronico po naszym spotkaniu. Usiał na krześle które było obok łóżka mojego brata, że miałam na niego bardzo dobry widok.
-Chciałam to powiedzieć później, ale najpierw powiedz co Ty tu robisz.
-Przyszedłem odwiedzić Twojego brata nie Ciebie. Wyszczerzył zęby i tylko głupio się przy tym uśmiechnął.
-To nie przeszkadzam wam. Ruszyłam z miejsca i zmierzałam na stołówkę w której chciałam kupić sobie coś do jedzenia.
Czekałam na windę, gdy ktoś zasłonił mi oczy.
-kim jesteś?. Zaczął głupkowato się śmiać trudno było nie rozpoznać. Odwróciłam się przodem do niego nadal zasłoniętymi oczami przez jego ręce.
-O jest winda, chodź. Weszliśmy do środka windy, odwrócił mnie do siebie tyłem i opuścił ręce. Zrobił głupkowatą minę która mnie rozśmieszyła.
-Głupek jesteś wiesz, dlaczego zostawiłeś mojego brata sam?
-Nie zostawiłem przyszedł ktoś do niego, więc postanowiłem dogonić Ciebie.
-Kto taki?
-Jakiś dwóch goryli ubrani na czarno, kazali mi wyjść i zostawić go samego z Domenico.
-Co? Skrzywiłam się gdy tylko mi o tym powiedział. 
-Żartowałem. Pstryknął mnie w nos i wystawił język.
-Nie rób tego więcej, za bardzo wierze wszystko jak ktoś o nim mówi.
*
-Co zamawiasz?
-Chyba nic, chcesz iść do parku na tamtą pamiętliwą ławkę. Zachęcił mnie do wyjścia bez oporu się zgodziłam była zbyt ładna pogoda aby siedzieć w szpitalu, miałam zamiar wrócić po Domenico ale jednak nie chciałam aby by był przy mnie gdy jestem z Zaynem.
Tym razem nie usiedliśmy na ławce, tylko na trawie która prowadziła do małego stawu był największą atrakcją tutaj w szpitalu, nie liczą placu zabaw, ale i tak to było najpiękniejsze miejsce tutaj.
Zayn wyjął papierosa i wsadził go do buzi.
-Co Ty wyprawiasz?
-No chce zapalić? Wyjęłam go z buzi, zgięłam i trzymałam w ręce. Nie będzie przy mnie palił nie dlatego że mnie to kusi tylko szkoda zdrowia, a skoro jest moim nowym znajomym ja o to zadbam aby nie palił.
-Skoro chcesz ze mną spędzać czas, nie będziesz palił ja Cię tego oduczę. Patrzyłam mu prosto w oczy, słońce padało strasznie na moją twarz więc musiałam lekko zmrużyć moje co pewnie dodawało mi trochę odwagi.
Uśmiechnął się, schował paczkę i zapalniczkę do kieszeni i patrzył na mnie, nie lubiłam gdy to robił.
-Masz więcej piegów. Zaczął dotykać palcem moich znamion i chyba liczył po cichu ile ich mam.
-Ja już próbowałam policzyć, w porę lata nie dasz rady jest ich coraz więcej każdego dnia.
-Założymy się że dam?
-O coś cennego ? Uśmiechnęłam się przebiegle, ponieważ lubiłam się zakładać gdy wiem że wygram.
-Jak policzę to jakąś karę wymyślę. I  powrócił do obliczania.
*
Wracaliśmy właśnie do szpitala, Zayn przesiedział dobrą godzinę aby obliczać moje piegi obliczył na razie że znajduje się ich na mojej twarzy dobre równe 100.
-Idziesz jeszcze ze mną do mojego brata, czy wracasz już do siebie? Zapytałam gdy staliśmy przed wejściem do szpitala.
-Będę już wracać, w następny weekend przejdziemy się gdzieś. Podrapał się po głowie krzywiąc swoją sylwetkę do mojego wzrostu.
Uśmiechnęłam się do niego i pokiwałam głową.
-Znasz jeszcze jakieś magiczne miejsca w Londynie od tamtego co byliśmy wtedy ?
-Od tamtego to nie, ale jest wiele ciekawych tylko nie wiem czy możesz się tam pokazać.
-Czemu miałbym się tam nie pokazywać?
-Wiesz może to dla Ciebie nic, ale nie chce być złapana na jakimś zdjęciu i potem w gazecie.
-Co nie chcesz być pokazana jako moja nowa partnerka?
-Nie. Parsknął śmiechem, dziugnełam go za to palcem w żebra.
-No przepraszam, jeśli chcesz to możesz poznać moich chłopaków.
-Mogę. Podałam u rękę na pożegnanie, spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Głupek. Odepchnął moją rękę, poczochrał mnie po włosach i odszedł. Przeczesałam włosy palcami, ponieważ nie miałam niczym innym.
*
-Mamo kiedy będziesz u nas? Odebrałam od niej połączenie gdy zmierzałam do sali mojego brata, ale wycofałam się i znowu wyszłam przed szpital.
-Nie wiem właśnie, leki Domenico robią się coraz droższe do tego tobie musze coś wysyłać i dla Siebie więc coraz ciężej i więcej musze pracować, ale postaram się przyjechać za jakieś dwa tygodnie. Wiedziałam że mojej mamie jest trudne ponieważ nie może widywać syna do tego jest jej żal że kiedy przyjedzie jego może już nie być, i tylko pewnie dlatego zgodziła się abym ja z nim pojechała żebym chociaż ja miała z nim jakieś wspólne wspomnienia o których opowiem mojej mamie kiedyś.
-No dobrze, Domenico tęskni za Tobą bardzo już nie wiem co mu mówić prawie codziennie mu obiecuje że przyjedziesz.
-Przeproś go tam ode mnie na prawdę przeproś, opiekujesz się nim tam dobrze?
-Bardzo dobrze naprawdę robie wszystko aby nie myślał o tym co z nim jest.
-A co lekarze mówią gorzej z nim?
-Mamo lekarze mówią że z dnia na dzień jego organizm z jakąś siła robi się słabszy, ale psychicznie on robi się silniejszy.
-Jest nadzieje.
-Na pewno jest, obiecuje. Co raz częściej każdemu zaczęłam składać obietnice chociaż wiem że z niektórych się nie wywiąże i będzie mnie to gnębiło, ale próbowałam.

poniedziałek, 13 lutego 2012

Drugi.


Zapukałem z 3 razy do drzwi Domenico, od razu chyba wiedział kto przyszedł pewnie nikt nigdy nie pukał do niego.
-o Zayn. Miło było patrzeć że uśmiecha się na mój widok, musiałem porozmawiać trochę z nim i zabrać na kilka chwil jego siostrę aby z nią porozmawiać, lub zabrać teraz.
-Cześć. Wypowiedziałem do nich oboju, chyba nie patrzyła na mnie nie mam pewności czemu może ją zraziłem tym że akurat jej brat się do mnie odezwał, a nie do nikogo innego.
-Jak udało się spotkanie ?
-Było bardzo wyczerpujące, ale to jak każde w tym potrzeba dużo energii przede wszystkim inaczej nie damy rady. Zacząłem mu tłumaczyć jak to jest z tym wszystkim, słuchał uważnie jak nigdy nikt zadziwiał mnie z każdym gestem ten chłopiec mimo że znam go tak krótko mogłem od razu powiedzieć że świetny z niego dzieciak.
-Mam do Ciebie prośbę Domenico, czy mógłbym porozmawiać krótką chwile z Twoją siostrą na osobności?
Popatrzył na swoją siostrę, potem znów na mnie, a następnie pokiwał  głową.
Wyszliśmy z jego Sali na korytarz, na moje szczęście nikogo nie było więc spokojnie mogłem się zapytać o parę rzeczy które mnie interesują.
-Tak to ja. Powiedziała nagle gdy tylko wyszliśmy, nie na takie rozpoczęcie liczyłem.
-Jesteś na mnie zła, za to że tu cię wziąłem chciałem tylko wiedzieć, jesteś?
-Nie jestem przecież nic się nie stało,  tylko wstyd mi tu trochę stać z tobą i rozmawiać.
-Wstyd?
-Tak wstyd, mi za tamto zachowanie byłam kompletnie roztrzęsiona i nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Założyła ręce na ramiona i nawet nie próbowała na mnie patrzeć, nie bardzo rozumiałem jej zachowanie.
-Przecież wiesz co się wtedy stało, jeżeli nie masz ochoty ze mną rozmawiać to tylko chciałem wiedzieć co tam u Ciebie i znać twoje imie, ale już je znam Veronico. Posłałem jej najmilszy uśmiech jaki potrafiłem z siebie samego wydusić.
-Nie już wszystko w porządku, miło Cie znowu widzieć byłeś pierwszą osobą której mogłam się wyżalić i pamiętliwą ponieważ mogę uznać że przez Ciebie zaczęłam palić. Popatrzyła na mnie grzesznym spojrzeniem
-To była Twoja decyzja w końcu nie moja, ale dobrze że z tym skończyłaś. Zaśmiałem się krótko.
-W ogóle miło Cie znowu widzieć, w takich przykrych okolicznościach ale miło że znów tu Cie widzę.
-Mnie Ciebie też miło widzieć, mam nadzieje że nie ostatni raz.
-Też mam taką nadzieje.
Spojrzałem na zegarek zostało mi tylko dobre kilka minut aby wyjść, więc musiałem się lekko streszczać.
-Mógłbym jakiś kontakt z Tobą, zostajemy z zespołem dobry miesiąc w Londynie, a weekendy mamy wolne więc można by było to wszystko powtórzyć ale tym razem jakoś weselej. Znowu próbowałem podarować jej najmilszy uśmiech, a ona tylko go odwzajemniło i wydawał mi się najpiękniejszy jaki mogłem kiedy kol wiek dostać od jakieś kobiety.
*
Mijał po woli kolejny tydzień, dzisiaj mieliśmy mieć próbę na jakieś siłowni, aby potrenować głos, no i samych siebie.
Zmierzaliśmy właśnie na nią aby poćwiczyć.
-Będę trenować dzisiaj swój kaloryfer. Harry zaczął obmacywać swój brzuch na którym nic nie było praktycznie.
-To ty akurat musisz chyba sobie po przykleić bo nic innego Ci nie pomoże.
-A ja mam taki pomysł zrobię sobie operacje gdzie wkleję sztuczne mięśnie, i będę mieć bardzo przyzwoite ciałko potem nagramy teledysk gdzie będę takie dziewczyny ćwiczyły nago, a ja w środku nich i będzie tak fajnie wy tam gdzieś w koncie będziecie śpiewać, a ja z nimi ćwiczyć. Fantazjował znowu Niall, czasami zastanawiałem się czy on na prawdę ma dobrze poukładane w głowie.
-Nie wierze że one by chciały by być z Tobą w jednym pomieszczaniu, od razu byś się na nie rzucił. Skomentowałem to wszystko.
-Popatrz na swojego Dżoniego, a potem na mojego i powiedz czego Ci brakuje.
-Wybacz nie mam lupy aby zobaczyć twojego kompana. Zrewanżowałem się a nim, uwielbiałem kiedy Niall był przez wszystkich gaszony robił wtedy oczy dziecka które miało się zaraz rozpłakać.
-Uwielbiam kiedy masz dobry humor. Rzucił się na mnie Liam i zaczął  miziać moją szyję jego nosem.
-Ogarnij się człowieku, wiem że Daniell nie ma ale nie musisz akurat na mnie wyładowywać swojej presji seksualnej.
-Jesteśmy. Wyrwał nam krzykiem Harry.
Czasami wydawało mi się że serio jestem w grupie z homoseksualistami.
Zasiadaliśmy na sprzętach i czekaliśmy kiedy tylko te panie które ćwiczyły będą gotowe wrócić z tego wszystkiego i porozmawiać z nami. Patrząc na Harrego mogłem określić że jemu to tylko ślinka cieknie gdy widzi takie dziewczyny, które nie mają nawet niczego.
-Będą może nagie? Wtrącił Lou do naszego menagera
-Dla Ciebie zawsze tylko musisz ładnie po prosić. Zamrugał do niego aby uświadomić mu że na prawdę nie.
Tak na serio Lou i Liam nie mieli co marudzić, ponieważ ich ‘’dziewczyny’’ czekały na nich zawsze gdzie kol wiek się teraz znajdowały. Daniell miała do Liama nie długo przylecieć zawsze przylatywała gdy zaczynały się wakacje.
Po treningu, pojechaliśmy na imprezę która była sponsorowana przesz budynek w którym to wszystko się odbywało więc na alkohol mogliśmy liczyć za darmo i oczywista rzecz bardzo ważna dla Nialla darmowe przeróżne jedzenie.
*
Obudził mnie dźwięk mojego sms. Na śmierć zapomniałem że dzisiaj pierwszy dzień weekendu i umawiałem się z Ronnie nie wiedziałem czemu nie lubi gdy ktoś tak na nią mówi, było przesłodkie a jej wydłużonego imienia nie miałem zamiaru mówić w myślach ponieważ za dużo czasu by mi to zajęło, możliwe że kiedyś i mi pozwoli tak mówić mam taką nadzieje. Na godzinie 16 musiałem być gotowy aby znowu ją zobaczyć, obiecała mi że zabierze mnie w miejsce gdzie nikt który mógłby nam przeszkodzić nas nie znajdzie.
*
Wyglądała jeszcze piękniej niż wtedy kiedy ostatni raz widziałem ją w szpitalu, bardziej kobieco w sukience mogłaby mi się pokazywać chyba codziennie, a nadal nie byłoby mi mało.
-To pokażesz mi to miejsce, nigdy nie zwiedzałem dokładnie Londynu.
-Oczywiście, ale może najpierw jakaś kawa chyba że nie pijesz?
-Ja stawiam, więc możemy iść na kawę. Popatrzyła na mnie z dziwną miną i stałą w miejscu gdy ja przeszedłem dobre kilka kroku od niej, podarowałem jej uśmiech i dopiero wtedy ruszyła w moją stronę.
-Zaprowadzę Cie do najlepszej kawiarni gdzie można kupić oczywiście najlepszą kawę moim zdaniem w Londynie.
Kupiliśmy sobie kawę i zmierzaliśmy właśnie do magicznego miejsca o którym opowiedziała mi więcej Ronnie gdy staliśmy w kolejce.
-To tutaj. Pokazała na drzewo którego długie gałęzie z liściany dosięgały do ziemi, Rozchyliła gałęzie i weszliśmy do ‘’środka drzewa’’. Ujrzałem gałąź na której po chwili moja towarzyszka usiadła.
-Miałaś racja magiczne miejsce. Usiadłem obok niej przez cały czas miałem zamiar patrzyć tylko na nią.
-Czemu mi się tak przyglądasz?
-Bo jakoś kusi mnie, a jak już patrzę czuje się lepiej. Roześmiała się i uderzyła mnie lekko łokciem.
-Nie musisz mnie bić przecież i tak nie przestane. Odwróciła się do mnie plecami. Dało mi to satysfakcje aby przysunąć się do niej bliżej.
-W dalszym ciągu nie odpowiedziałaś na moje pytanie, co tam u Ciebie?
-A co ma być? Wydaje mi się że teraz wszystko się układa i będzie dobrze, a raczej jest dobrze. Zaczęła zerkać na mnie kącikiem swoich oczu.
-A może tak zapytasz z grzeczności co u mnie hm? Uśmiechnąłem się do niej, i próbowałem odwrócić w swoją stronę aż w końcu mi uległa i mogłem patrzeć na jej twarz.
-A nie widze potrzeby, jesteś sławny usamodzielniasz się grasz koncerty, szaleje za Tobą kilka tysięcy dziewczyn moim zdaniem ja bym była w niebie co?
-I jestem w niebie teraz w tej chwili, a tak poza tym to nie jest wcale tak cudownie nie licząc moich fanów, a Ty jesteś moją fanką. Zaśmiała się dość długo.
-Znam dobre 3 piosenki, to mogę uważać się za fankę?
-Możesz uważać się za moją fankę, a reszta to nie musi wiedzieć.
-Po co przyjechaliście do Londynu?
-Rozdawanie autografów, spotkanie i takie inny rzeczy potrzebne do szczęście.
Zaczęliśmy opowiadać kilka dobrych historii z swojego życia, jak to się pozmieniała od dobrych 3 lat kiedy pierwszy raz się widzieliśmy i myśleliśmy że ostatni, to na prawdę racja że nie powinienem myśleć że nic nigdy nie wyjdzie. Dostałem kilka dziugnięć w żebra od tej piegowatej istoty, było na prawdę świetnie nigdy wcześniej tak dobrze nie bawiłem się na pierwszym spotkaniu, ona jest po prostu wyjątkowa.
-Powtórzymy to kiedyś? Schyliłem się do jej twarzy że czułem jej oddech na swoich podbródku. Szliśmy właśnie w stronę przystanku na którym mieliśmy zakończyć dzisiejsze spotkanie,
-Ale tym razem to ja stawiam kawę.
-W takim razie nie pójdziemy na kawę, tylko na zwykły spacer. Wystawiła do mnie język.
Pożegnała się ze mną , ponieważ każdy musiał iść w inną stronę.
-Ej poczekaj. Krzyknąłem gdy była trochę daleko ode mnie, podbiegłem do niej i ją zatrzymałem.
-Dlaczego nie lubisz gdy ktoś na Ciebie mówi Ronnie?
-Bo nie, cześć. Odwróciła się i przyspieszyła swój krok. Chyba nie powinienem o to pytać, ale za bardzo mnie to ciekawiło może wiązało to się z jej tato, tak bardzo chciałem się tylko dowiedzieć jeszcze od niej wiele rzeczy ale wiedziałem że na to nie pora.

czwartek, 9 lutego 2012

Pierwszy.

Zayn.

Mija dzisiaj 3 rocznica odkąd spotkałem tą dziewczynę, od kąt mija śmierć jej ojca, od kąt po raz pierwszy zapaliła przy mnie papierosa. Po raz pierwszy widziałem tak piękną dziewczynę o tak smutnych oczach przy których odmawiało mi mowę, dałbym wszystko abym tylko mógł przeżyć tą sytuacje jeszcze raz i zapytać ją o głupie imię, przynajmniej nie musiałbym w moich myślach wymyślać każdego innego imienia które do niej pasuje i pewnie takiego jak się nie nazywa.
30 VIIII od kiedy to się zdarzyło pamiętam każdą godzinę tego dnia, każdy jej gest, zabrudzone policzki jej tuszem i to jak mówiła, głos miała pełen nadziei, nadziei która po woli w jej samej umierała bo nie miała po co już żyć skoro życie ją oszukało.

*
Nasza Trasa do Londynu właśnie się zaczynała mieliśmy spędzić w stolicy dobry miesiąc, bez chwili odpoczynku ale bez jakich kol wiek wielkich koncertów jedynie największą frajdę naszego wyjazdu sprawiali mi moi fani, nasi fani prościej mówiąc.
Przy okazji zaliczyć dobrych występów mody i po ,poznawać nowe modelki jednym słowem dla mężczyzny to coś na prawdę interesującego. Ale mimo sytuacji nie miałam ochoty na nowe powznawianie jakich kol wiek kobiet oprócz tej jednej, od kiedy jestem dość rozpoznawalny mam szanse znowu ją zobaczyć i zapytać po prostu czy wszystko u niej w porządku? Do tego dowiedzieć jak się nazywa, a potem mógłbym odejść i tak jak przedtem w milczeniu przechodzić 30 września tak jak przechodziłem, tego dnia zawsze byłem jakoś zamknięty w sobie nie dawałam żadnego znaku życia, tak jakby moje serce dawało znicz tej okazji, kilka razy chciałem sobie poprawić humor ale po chwili to wszystko wracało mi z powrotem do mojej głowy, ona, jej sytuacja, i jej najsmutniejsze oczy.
-Dobrze się czujesz ? Usłyszałem nagle, pewnie znowu się zamyśliłem i nie dawałem znaku życia teraz to było coraz trudniejsze chłopaki zawsze wiedzieli kiedy coś mnie gryzie tyle czasu ze sobą spędzamy trudno by było tego nie zauważyć.
-Tak wszystko w porządku, nic mi nie jest zamyśliłem się. Za ile będziemy na miejscu?
-Za dobre 15 minut więc szykuj się na wyjście. Oznajmił mi Harry
- taa. Wymotałem i zaczęłam zbierać to co mi po upadało, resztki jedzenia i coś co było koło mnie ale nie miałem pewności że to akurat moje.
*
Pisk fanek był bardzo denerwujący, czasami zastanawiało mnie czy one nigdy nie widziały chłopaka w moim wieku?
Zaczęliśmy robić sobie wspólnie z nimi zdjęcia, Lou jak zawsze wszystkich ściskał za tyłek, przez niego wszystkim weszło w tik i gdy tylko mamy wspólne zdjęcia się szczypiemy jakbyśmy musieli się dowartościować nie pomijając faktu że koło nas zawsze jest ponad dobre tysiąc dziewczyn które chciały by nam to zrobić.
-Zayn mogę z tobą zdjęcie proszę?
-Tak nie ma sprawy. Zacząłem się uśmiechać i robić z dziewczyną zdjęcia.
-Wybaczcie panie, ale musze go porwać i wziąć. Hazza uratował mnie, nie miałem ochoty na żadne zdjęcia na żadny kontakt z jakąś dziewczyną.
-Co się z Tobą dzieje?
-A co ma się ze mną dziać niby, bo nie rozumiem?
-Od tygodnia jesteś jakiś markotny. Wtrącił Liam który otworzył nam drzwi do samochodu.
-No nic mi nie jest, zmęczony ostatnio jestem i tyle. Wywołałem na sobie uśmiech, bo na prawdę przesz ostatni tydzień nie miałem za bardzo dobrego humoru i nic mi się nie chciało, byłem zmęczony sławą i tym wszystkim.
-Chłopaki daje wam po planu dnia przez najbliższy miesiąc naszego pobytu tutaj. Nasz menager wykombinował abyśmy w weekendy mieli czas tylko dla siebie i chodź raz z pobytu gdzieś mogli coś zwiedzić, niż tylko pola z sceną i centra handlowe ale znając Nialla pewnie tylko tam będziemy spędzać czas opychając się tymi jego Fast foodami.
-Jutro mamy spotkanie z fankami o 14, potem macie wolne, a po jutrze jedziemy z samego rana dokładnie o 6 rano na plan modelek, a wieczorem będziemy na ich pokazie no i oczywiście po tym impreza i dalej nie będę tłumaczyć macie napisane na Rozpiscę..
-No chyba Ci się coś pomyliło. Wyrwało mi się nagle, nie powinienem tak mimo że nasz menager był od nas wiele starszy i kazał nam mówić do siebie po imieniu.
-Słucham?
-Chodziło mi o to że jutro nie mamy spotkania z fankami tylko jedziemy na spotkanie do szpitala z dziećmi. Wytłumaczyłem mu moje wyrwanie się nagłe.
Popatrzył na nasz plan, spiął swoje brwi i szukał czegoś pewnie mojej pomyłki aby miał racje i mógł odegrać się żebym nigdy tak więcej nie robił ponieważ jest starszy, nie mam pewności ale tak przeczuwam.
-Masz racje, przepraszam.
-Ja też przepraszam. Popatrzyłem na niego z skruchą w oczach i potem znów zacząłem oglądać nasze plany dnia.
-Mamy wynajęty dom na cały miesiąc w Londynie, miód. Wyrwał jeden z chłopaków
-To super, cieszę się bardzo.
-Zayn, co Ci jest ?
-No nic mi nie jest, dajcie spokój.
-Chłopak ma ciche dni przeżywa, dorasta. Jak zawsze musiał jakoś odreagować na moje nerwowe odpowiedzi Lou.
-Dajcie spokój. Powtórzyłem drugi raz.

*
-Spóźniamy się już dobrą godzinę nie można szybciej?. Każdy z chłopaków po woli już zaczął marudzić nawet ja.
-Nie nasza wina że nie można wyjechać, ale myślę że za chwile będziemy.
-Za chwile to było dobre 30 minut temu. Zjechał na siedzeniu Niall w dół.
-Nie marudźcie to nie jest nasza wina!
-Sam marudzisz Liam,, a nam nie pozwalasz. Wystawił do niego język.
Po chwili ruszyliśmy i jak kierowca zapowiedział dobra chwila minęła  byliśmy już na miejscu.
Było to dla nas nowe przeżycie ponieważ nigdy wcześniej nie zwiedzaliśmy szpitali, czy w ogóle dzieci które tam były wiedziały o naszym istnieniu, a jeśli wiedziały to czy przepadały za naszą muzyką.
Zaprowadzili nas do jakieś salki w której to wszystko się odgrywało, zasiedliśmy na stole i czekaliśmy tylko kiedy przyjdą nasi fani. Zaczęli się gromadzić nie tylko ludzie zapisani z szpitala, ale też ludzie którzy byli na odwiedzinach do nich.
Miałem przeczucie że mało kto tu przyjdzie, ale chyba nie powinienem nigdy mieć złych myśli ponieważ zazwyczaj wszystko inaczej się potoczy. Zaczęliśmy rozmawiać że wszystkimi, rozdawać autografy, a pod koniec pewnie na zdjęcia.
Godzina minęła poprosiliśmy o przerwę, chłopaki chcieli jeść a mi zachciało się palić.
Zmierzałem właśnie do drzwi, aby wyjść na ich park gdzie ludzie zamieszkujący tutaj z swoich powodów mogli też wyjść na świeże powietrze. Park był bardzo ładny, ponieważ pogoda dopisywała jak na tą porę powinna.
Poszukałem jakieś pod końcowej ławki abym nie rzucał się w otoczenie i spokojnie zaspokoić moje płuca. Miałem tylko 20 minut więc musiałem się lekko streszczać aby się nie spóźnić ponieważ mi nie wypada.
Patrzyłem na staw który był naprzeciwko mnie i patrzyłem na ludzi którzy puszczają kamyki do wody, lub karmią kaczki. Zacząłem znowu rozmyślać nad tą sytuacją, lecz nie potrwało to długo ponieważ ktoś naprzeciwko mnie podjechał na wózku inwalidzkim, przyjrzałem się mu dokładnie ponieważ nie bardzo wiedziałem o co chodzi.
-Nie szkoda Ci płuc na takie coś?. Zapytał nagle gdy zobaczył że kończę właśnie palić.
-Myślę że szkoda, ale mogę powiedzieć że jestem uzależniony więc muszę.
-Nie powinieneś palić, będziesz miał jeszcze raka, a to już nie jest taka fajna sprawa. Zaczął mi to wszystko tłumaczyć, aż głupi zrobiło mi się że musiał mnie zobaczyć jak właśnie się tym truje ale miałem pewność że nikt tak daleko ze szpitala nie będzie tutaj.
Postanowiłem że już pójdę ponieważ nie wiele przerwy mi zostało.
-Jeśli chcesz to pomogę Ci odwieść cię do szpitala. Zapytałem ponieważ tak daleko będzie pewnie mu jechać aż tam. Chłopak popatrzył na swoje nogi i znowu zrobiło mi się głupio że o to zapytałem, ale chciałem tylko mu pomóc.
-Domenico? Zaczął ktoś krzyczeć. Chłopiec odwrócił się tułowiem i pomachał ręką do dziewczyny która szybko tu przybiegła.
-Przepraszam że odjechałem, ale zobaczyłem że on tu pali i chciałem mu powiedzieć że to nie zdrowe. Mówił taki ucieszony do niej, a ona go tylko słuchała z dumą.
-Masz na prawdę uczynnego pacjenta.
-To nie jest mój pacjent, to jest mój brat. Roześmiała się na krótko i wtedy do mnie dotarło zaczęły wracać wspomnienia z tamtego dnia.
-Moja siostra kiedyś też paliła, ale kiedy opowiedziałem jej jak bardzo to nie zdrowie przestała i myślałem jak opowiem Tobie to też jakoś pomogę.
Wiedziałem już że to ona, że to na prawdę ona poznałem po tym lekkim śmiechu, jej rysach twarzy falowanych włosach i twarzy pełnych piegów urosła nawet bardzo urosła, wydawało by się na pierwszy rzut oka że wszystko u niej w porządku ale pozory mogą mnie mylić i to nawet bardzo. Zauważyłem że ona też mi się nerwowo przygląda, możliwe że mnie poznała lub po prostu jest moją fanką i miała za chwile zacząć piszczeć.
-Jestem Domenico. Podał mi rękę, uścisnąłem ją dość mocno że chyba za bardzo.
-Zayn, a Twoja siostra ma na imie?
-Veronica, ale ja mówię na nią Ronnie mimo że nie lubi kiedy ktoś tak na nią mówi wtedy wpada w szał ale mi pozwala. Dziewczyna a raczej Veronica puściła bratu oczko odwróciła go i poszliśmy wszyscy w stronę szpitala.
Czekało mnie jeszcze dobre kilka godzin siedzenia z nimi, dowiedziałem się w której sali leży mój nowy kolega więc postanowiłem potem odwiedzić go znowu, aby porozmawiać z jego siostrą musiałem. Ponieważ znów bym się zamęczał tym że miałem ją na wyciągniecie ręki, a nie zapytałem o to o co chciałem, musiałem po prostu musiałem.

*
Taki ponury, ale nie chce od razu pisać czegoś wesołego. Wszystko w swoim czasie ;) No i myślę że spodoba się oczywiście bo to najważniejsze, przyjmuje nawet krytykę bo w końcu na niej się człowiek uczy ;)

poniedziałek, 6 lutego 2012

Prolog.


Czy Czuliście kiedyś prawdziwe szczęście ?
Trwa ono chwile kiedy wiesz że zaraz co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu zniknie już na zawsze i nie będziesz mógł odwrócić, a czym bardziej naprawić bo jest za późno.
Czy czuliście się kiedyś obojętnie do świata, a kiedy przyszedł koniec narosło w Tobie szczęście którego nie można opisać słowami, można opisać to tylko uczuciem jeżeli poczujemy je..
Czy czuliście kiedyś że kogoś kochacie, ale nie wiedzieliście o tym ?
I kiedy przyszedł czas na Tą osobę, Ty po raz pierwszy powiedziałeś jej jak bardzo ją kochasz jak bardzo dziękujesz jej za to, jakim uczyniła Cie człowiekiem i co dzięki niej potrafisz bo dobrze wiesz że nigdy już nigdy jej tego nie powiesz ani nie podziękujesz już nigdy więcej.
Można wymieniać dużo przypadków w których zbłądziliśmy i dopiero na koniec uświadomiliśmy sobie jak na prawdę powinny się zachowywać od początku do końca, ale gdy tylko nadchodzi koniec dobrze wiesz że to chyba najlepszy moment aby ukazać w końcu swoją skruchę mimo że ta osoba na to czekała całe swoje życie.
Nigdy nie zastanawiałam się że można kochać kogoś tak bardzo, że kiedy ktoś stawia Cie w trudnej decyzji od której zależy czyjś los człowieka, człowieka dzięki któremu żyjesz, dzięki któremu wiesz co jest dobre a co złe, który nauczył Cie żyć tak aby, komuś innemu też przyjemnie się żyło.
Aż w końcu nadchodzi koniec i pytasz sam siebie ‘’czy to na prawdę koniec’’ mimo tego dobrze wiesz że tej osoby już nie ma, i nigdy nie będzie ponieważ tak zdecydował los i zastanawiasz się czy dobrze podjąłeś decyzje może jednak trzeba było inaczej swoje życie ustawić, a nigdy byś nie żałował każdego pustego słowa które powiedziałeś do tej osoby, ale jednak czekamy na koniec zawsze tak jest i już chyba na zawsze pozostanie że chowamy  w sobie swoje emocje, uczucia i nie zastanawiamy się nad tym że ta osoba pragnie usłyszeć zwykłe ‘’dziękuje Ci za to  że jesteś’’ nawet nie wiecie jak bardzo takim gestem możesz ucieszyć osobę którą kochasz, ale  nie zdajesz sobie z tego sprawy że ją kochasz najmocniej na świecie i wiesz że jest ona dla Ciebie wszystkim do póki ten cholerny koniec nie nadejdzie, nigdy nie zdasz sobie z tego sprawy do póki to co jest nie odejdzie.
I kiedy nadejdzie koniec Twoje uczucie zrośnie jeszcze bardziej niż może, ale dobrze wiesz że nie musi lecz Twoje sumienie Ci nie pozwala, robi Ci na złość ponieważ nie doceniłeś tego co przedtem miałeś, to jest nie do zrozumienia ale my sami mamy na to wpaść jak mamy to zrobić ,kiedy to poczuć.
Jest to dla nas nauka na całe życie chodź nikt się nie przejmuje, nie zastanawia się ponieważ kiedyś samo to w końcu dojdzie do nas że ta osoba była jak powietrzem które jest Ci potrzebne do życia, a przecież nie da się żyć bez powietrza.
Więc Twoja dusza i cała Ty od środka umiera, aż w końcu nadejdzie Twój koniec i zastanawia Cie wtedy Twój przypadek czy ktoś będzie tak cierpiał, jak Ty cierpiałeś przez całe życie bez powietrza i z po umarłymi cząstkami swojej duszy.

Bohaterowie.


Veronica Johnson, lat 17.
Mieszka w UK.


One Direction
Harry, Liam, Zayn, Niall, Louis.